!Czytać opis!Za nie długo będe robił serie Spore plemienia śmieszne,ciekwe i dziwne odc Będe robił stwory w fazie plemienia!Do Arasapa Ten stwór nazwałe
Opublikowano: czw, 22 kwi 2021 15:01 Autor: | Zdjęcie: foto Rolnictwo Brak produkcji prosiąt w Polsce powoduje, że obecnie importujemy z Danii 6 mln 200 tys. sztuk prosiąt. Przywożone są również z Holandii, z Niemiec. W sumie - ponad 7 mln sztuk. Gdyby prosięta były produkowane w Polsce, powstałoby wiele miejsc pracy. - Jakoś jednak do tej pory nikt nie bierze naszych postulatów na poważnie. Również w Planie Strategicznym do Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2021 - 2027 nie są tego typu pomysły brane pod uwagę - stwierdza Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców - Producentów Trzody Chlewnej Czy jest możliwa produkcja prosiąt w Polsce? Co musiałoby się stać, żebyśmy nie byli uzależnieni od Danii i nie tylko od niej? - zapytaliśmy o to Aleksandra Dargiewicza, prezesa Krajowego Związku Pracodawców - Producentów Trzody TAKŻE: Jaja z Polski w czołówce europejskiej [KLIK] Przede wszystkim musi powstać produkcja, która będzie konkurencyjna w stosunku do Duńczyków. Wiadomo, że Duńczycy produkują te prosięta w oparciu o duże fermy, gdzie stoi 2 tys., czasami więcej, macior. W związku z tym oni mogą sobie pozwolić na zatrudnienie najlepszych fachowców, koszty na jednostkę produkcji mają przy tym najmniejsze, mają dostęp do doskonałej genetyki, w związku z tym mogą być konkurencyjni na rynku. Jeżeli mielibyśmy konkurować, nowe fermy, które by powstawały, muszą mieć tę skalę przynajmniej 750 macior - pozwoli to na produkcję odpowiednich partii, wyrównanych partii, które znajdą nabywców na rynku. Myślę, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że produkcja tuczników w Polsce się zmieniła. Tuczniki już nie są produkowane w tych małych gospodarstwach, po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt sztuk. W tej chwili standardem staje się tuczarnia po sztuk. Żeby ją zasiedlić, trzeba mieć odpowiednie źródło, a nikt, kto ma tuczarnię w tej skali, nie będzie chciał z kilku czy kilkunastu źródeł zasiedlać swojej tuczarni, bo to się wiąże z problemami zdrowotnymi tych zwierząt. Każde gospodarstwo ma inny status zdrowotny. Pomieszanie zwierząt z różnych źródeł w jednej tuczarni powoduje ogromne problemy zdrowotne. Dlatego rolnicy szukają prosiąt o wyrównanym statusie zdrowotnym i dużych partii, czego w Polsce praktycznie nie ma. Stąd ten import. Gdyby tego typu fermy powstawały w Polsce, myślę, że byłaby szansa na to, żeby odbudować produkcję prosiąt. To się wiąże również z barierami administracyjnymi - przewlekłymi postępowaniami dotyczącymi pozwoleń na budowę, niechęcią mieszkańców miast, którzy przenieśli się na wieś i chcą mieć zapewnione sielskie warunki. Bardziej interesuje ich wypoczynek. Nie życzą sobie produkcji zwierzęcej w sąsiedztwie, chociaż przecież wieś jest miejscem produkcji i trzeba się z tym liczyć, przenosząc się na wieś. Chcesz przeczytać cały artykuł? Wystarczy, że założysz konto lub zalogujesz sie na już istniejace
Stwory wodne . Mityczne stworzenia Grecji żyli w wodach oceanów, mórz, rzek, bagien. Zamieszkiwali swoje najady. Źródła, w których żyli, prawie zawsze leczyły. Dla braku szacunku wobec natury, takie jak zanieczyszczenie źródła, może ukarać człowieka szaleństwem. Scylla i Charybdis były kiedyś atrakcyjnymi nimfami.
Potwory czy też kryptydy kojarzą nam się głównie z USA - to tam widuje się dziwne stwory W Polsce o hominidach czy tajemniczych zwierzętach mówiły tylko baśnie i legendy Relacja o spotkaniach z potworami w naszym kraju zdarzają się jednak po dziś dzień Zajmowanie się zjawiskami niezwykłymi sprawia, że po pewnym czasie mało co jest w stanie człowieka zaskoczyć. Każda relacja o latającym talerzu przypomina poprzednią i naprawdę bardzo rzadko trafia się na coś, co wywołuje gęsią skórkę. Ale czasami się to zdarza. Kilka lat temu, późnym wieczorem, zadzwoniła do mnie pewna młoda kobieta, opowiadając o zdarzeniu, którego świadkiem był jej ojciec. Było to kilkanaście lat temu koło Poznania. Mężczyzna - stateczny i porządny przedsiębiorca, wpadł do domu i wyprosił dzieci z salonu, mówiąc, że musi porozmawiać z żoną. Te, zaniepokojone, postanowiły podsłuchać, o co chodzi. Otóż drżącym głosem zrelacjonował on małżonce, że rankiem, kiedy wyjeżdżał do pracy, zobaczył… "diabła" (inaczej nie umiał tego opisać). Było to mniej więcej tak: mężczyzna pakował narzędzia do samochodu, odwrócił się po następną skrzynkę i vis-à-vis zobaczył coś, "co nie było człowiekiem, ani zwierzęciem" - twierdził. Stał tak sparaliżowany, aż istota odeszła. Co to było? Tego dokładnie nie wie i chyba nie chce, ciągle dbając, by historia nie wyszła poza krąg najbliższej rodziny. Pocieszeniem dla niego może być to, że nie był jedynym człowiekiem w Polsce, którego spotkało coś podobnego. Potwory z lądu i morza Jeśli słyszy się o polskich potworach, w umyśle zaraz rodzą się wątpliwości. Owszem, dziwne istoty mogą występować gdzieś w egzotycznych krajach, ewentualnie w Rosji lub USA, gdzie jest mnóstwo dzikich przestrzeni i skąd raz na jakiś czas dochodzą wieści o spotkaniach z "dzikimi ludźmi". Ale w Polsce? Nasza ojczyzna jest zbyt gęsto zaludniona, by mógł uchować się tu jakiś nieznany nauce stwór. Wzmianki o nich pojawiają się co prawda w legendach i źródłach sprzed wieków, ale współcześnie o polskim Potworze z Loch Ness nikt nie słyszał. Wyjątkiem jest Paskuda - monstrum, które miało grasować w Zalewie Zegrzyńskim w ostatniej dekadzie PRL-u, okazując się żartem dziennikarzy "Lata z Radiem". Mało kto jednak wie, że polskie wybrzeże posiada legendę o potworze zwanym "morskim biskupem". Wzmianki o nim pojawiają się w źródłach z XVI w. u Konrada Gesnera - szwajcarskiego polihistora. Zgodnie z jedną z opowieści "biskupa" odłowiono i przewieziono przed oblicze króla polskiego i najwyższego kleru, a potem wypuszczono na wolność. W tym przypadku źródłem legendy mógł być gatunek dużej ryby z rodziny rajokształtnych, których aparaty gębowe i nozdrza rzeczywiście mogą przypominać twarz. Wiele innych legend o potworach mogło powstać właśnie pod wpływem kontaktu z rzadko widywanymi zwierzętami. Jednak Marek Sęk - autor pierwszego w polskim internecie portalu poświęconego dziwnym stworzeniom mówi, że nie wszystko da się łatwo wytłumaczyć. - W Polsce dziwne stworzenia widuje się dość rzadko - przyznaje charakterystycznym głosem pan Marek, który jest również szefem Radia Paranormalium nadającego audycje o tajemnicach świata. - Zwykle relacje te dotyczą błędnie identyfikowanych zwierząt. Istnieje jednak sporo ciekawych przekazów historycznych. Warto wspomnieć choćby o hominidach. Na dawnych Kresach Wschodnich, na terenie dzisiejszej Białorusi, miał mieszkać odpowiednik słynnego Bigfoota. Większość relacji o nim pochodzi z przełomu XIX i XX w. Według zachowanych opisów małpolud miał mierzyć 2-2,4 m wzrostu i był pokryty ciemnym futrem, spod którego wystawały tylko nos, oczy i usta. Pomórnik i koledzy Nim zrobiło się głośno o obserwacjach dużych dzikich kotów, które zbiegłszy z prywatnych hodowli grasowały po kraju, dopuszczając się napaści na zwierzęta (było tak w 2009 i 2013 r.), uwagę mediów przyciągnęła seria ataków na zwierzęta gospodarskie w okolicach Goleniowa (zachodniopomorskie). Pomimo sensacyjnej otoczki problem był realny. - Stworzenie, które miało pojawić się na obszarze Pomorza Zachodniego na przełomie lat 2004-5 nazywano pomórnikiem - mówi pan Marek. - Zwierzę zawsze przychodziło nocą i atakowało zwierzęta gospodarskie, głównie króliki. Najwięcej ataków tajemniczego napastnika miało miejsce na terenie wsi Świętoszewko i Czarnogłowy. Według mojej wiedzy zabił on ok. 120 zwierząt, żadnego z nich nie zjadając. Zaalarmowana policja i służby weterynaryjne wykluczyły jakiekolwiek działanie człowieka lub dzikich psów. Istnieją też pewne, dość moim zdaniem wątpliwe relacje dotyczące zaobserwowania pomórnika przez ludzi. Świadkowie wspominali tylko o wielkich oczach koloru czerwonego lub niebieskiego, a wzrost istoty szacowali na ok. 1,5 m. Pan Marek wyjaśnia, że sposób działania drapieżnika wykluczał psowate, choć po ucichnięciu afery pojawiło się wyjaśnienie, że był to… rosomak - niewystępujący w Polsce ssak drapieżny znany z tego, że jest wiecznie głodny. To właśnie na niego miały wskazywać znalezione kępki sierści, choć jak dodaje pan Marek, nie opublikowano wyniku ich oficjalnych analiz. Włochate "coś" Ze wschodniej części woj. świętokrzyskiego otrzymałem jakiś czas temu relację o bliskim spotkaniu z dziwną owłosioną istotą, czego świadkiem był pan K. Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu. "Stałem się świadkiem ucieczki humanoidalnej postaci - twierdził. - Było ze mną sześć osób. Dwie mocno to przeżyły, ponieważ postać ta uciekła przed nami, będąc dosłownie metr od nas. Dźwięki, jakie wydawała, podobne były do ludzkiego chrapania. Była to postać cicha, dwunożna, o długim, ok. dziesięciocentymetrowym owłosieniu, wzroście ok. 150 cm, z normalną ludzką budową, bez widocznej twarzy. Pisząc ‘cicha’ mam na myśli postawę tej postaci, która chyba nas się bała, nie szukała kontaktu, a wręcz go unikała…". Czytając podobne doniesienia Arkadiusz Miazga - znany ufolog, dodaje, że wielu badaczy, także starszej generacji, z którymi miał okazję współpracować, posiadało w swoich archiwach zgłoszenia o incydentach tak dziwnych, że wstrzymywali się z ich publikacją, obawiając się, że nikt nie da im wiary. On sam również otrzymał kilka podobnych relacji od ludzi, którzy nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Oto, co przekazał pewien mieszkaniec Podkarpacia: "Zdarzyło się to najprawdopodobniej we wsi Komorów lub Huta Komorowska, w maju bądź czerwcu 1991 r., niedaleko Nowej Dęby, gdzie wtedy mieszkałem. Uczęszczałem do trzeciej klasy szkoły podstawowej. To była wycieczka klasowa, dwudniowa. Mieszkaliśmy na terenie należącym do straży pożarnej. Nocleg mieliśmy w murowanej dużej remizie. Na tym terenie było sporo drzew i krzaków. Pośrodku była zadaszona ‘weranda’ rozmiarów szkolnej sali gimnastycznej oraz studnia. Cały teren był ogrodzony. Pierwszego dnia rozpaliliśmy pod okiem nauczycieli ognisko. W godzinach popołudniowych nadeszła jednak mocna ulewa. Wszystkie dzieciaki, łącznie ze mną, schowały się do murowanej remizy i z wielką niecierpliwością wyglądaliśmy, kiedy ulewa przejdzie. Gdy ta zmieniła się w lekko kapiący deszcz, ja i dwóch kolegów pobiegliśmy sprawdzić za krawędź budynku, czy ognisko całkiem nie zgasło. Gdy wybiegliśmy, ujrzeliśmy jakieś czarne zwierzę, mocno owłosione, przygarbione, siedzące przy ognisku. Mieliśmy wrażenie, że coś przy nim robi. Przebiegliśmy jeszcze ok. 10 metrów i wtedy to coś, siedząc bokiem, odwróciło się w naszą stronę" - wspominał mężczyzna. Pan R. dodał, że przerazili się i wrzasnęli, w wyniku czego nauczycielki i cała czereda zwrócili uwagę na to, co dzieje się przy ognisku. Istota chwilę tam siedziała, po czym uciekła w stronę drzew. "Chcieliśmy za tym pobiec, ale strach był większy. Bardzo dobrze pamiętam, że zwierzę miało dość duże czerwone oczy, sylwetkę przygarbioną. Gdy siedziało przypominało niedużą małpę, natomiast gdy uciekało zauważyliśmy, że było korpulentne. […] Pamiętam, że dopytywaliśmy się nauczycielek, co to mogło być, ale nie były nam w stanie odpowiedzieć" - dodał. Jak podsumować podobne zdarzenia? W zasadzie możliwości są dwie. Pierwsza, że były to dzikie egzotyczne zwierzęta (np. małpy), które zbiegły z cyrków albo od prywatnych właścicieli. Wydaje się niemożliwe, by ludzie ci mieli do czynienia ze stworzeniami dziko żyjącymi, bo to implikuje istnienie ich populacji (a pomórniki ani włochate dziwadła nie chadzają przecież stadami). Druga możliwość jest taka (przy założeniu, że świadkowie nie ulegli złudzeniu), że zdarzenia te miały charakter paranormalny. Innymi słowy chodzi o to, że dziwne istoty to mieszkańcy innych wymiarów lub emanacje ludzkiego umysłu - coś efemerycznego, choć wyglądającego na realne, czego nauka nie jest w stanie jeszcze wyjaśnić. Tego zdania był znany badacz zjawisk niezwykłych i autor bestsellerów, John Keel, który podążał tropem wielu potworów… _______________________ Cytaty pochodzą z archiwum autora oraz archiwum A. Miazgi.
Występowanie - gatunek występuje zarówno na ubogich glebach piaszczystych, w lasach iglastych, jak i na żyznym podłożu lasów bukowych i jodłowych, woli jednak lasy świerkowe w regionach górskich; rzadszy na nizinach; w Polsce niezbyt częsty; owocniki, rosnące pojedynczo lub w grupach, znajdowane bywają od czerwca do października.
1/9 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze Przesuń zdjęcie palcem NastępneKiedyś "Reksio" czy "Zaczarowany Ołówek", dzisiaj dziwne stwory, agresywne zwierzęta czy inne bliżej nieokreślone poczwary atakują nas z ekranów telewizorów. Co gorsza, tylko z kanałów dla dzieci i młodzieży. Niestety, ale coraz więcej powstających kreskówek rzadko kiedy nadaje się do oglądania przez najmłodszych widzów. Jak zauważają rodzice, bije z nich agresja, brakuje pozytywnego przesłania. Uczą cwaniactwa, braku szacunku. Nie niosą za sobą żadnych życiowych mądrości. Rodzice poprzez różne strony internetowe ostrzegają siebie przed negatywnym wpływem niektórych bajek, tworząc pewne czarne listy. Oczywiście wśród bogatych programów telewizyjnych znajdą się również wyjątki. To, co ogląda wasza pociecha, zależy od was. Rodzice powinni mieć nad tym kontrolę. Okazuje się, że w niektórych krajach wprowadzane są odgórne zakazy. Ostatnio lubiana w Polsce kreskówka „Świnka Peppa” została wycofana z różnych platform w Chinach. Powód? Między innymi skargi rodziców na propagowanie nieodpowiednich wzorców. WIDEO: Szkoła zakazuje Hello Kity. Powód? Bajka promuje okultyzm [2013 rok]źródło: TVN24/x-newsSprawdziliśmy, których jeszcze kreskówek nie mogą oglądać dzieci w innych krajach. Chcecie poznać zakazane bajki? Kliknijcie w zdjęcie i przejdźcie do galerii.
Dziwne przygody Koziołka Matołka - Huszczo Roman, Lutczyn Piotr, Maliszewska Alina, Nowicki Bogdan, Oraczewska Zofia, Pulchny Leonard, Słupczyński Ryszard, Szpakowicz Piotr, Szwakopf Stefan, w empik.com: 14,99 zł. Przeczytaj recenzję Dziwne przygody Koziołka Matołka. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze!
| Дοձըм срፄщጎզեцա | Ψոскιр эዘ |
|---|---|
| Հι щисуκиնωнև | Дαժаф փе |
| Ηօክаቁип ሥ | Иπուኞωգиጶ υረ |
| Ναлуքоξ եлэшохիщ д | Сесин սохεբ |
| ልыኚ ክтθጅሉνу | Συлоծուщեв չиባэжυκуκ |
Strona głównaZamek Lipowiec i Muzeum Nadwiślański Park EtnograficznyDziwne-stwory-w-Skansenie-Etnograficznym-w-WygielzlowieDodaj komentarz Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *Wypełnij to poleWypełnij to poleProszę wprowadzić prawidłowy adres e-mail.
Seria American Horror Story to już klasyka swojego gatunku. Od 2011 roku, doczekał się już 9 sezonów. W Polsce emituje go stacja Fox, ale czy wiedzieliście, że możecie go obejrzeć również na swoim Netflixie? Tak, jest to możliwe, ale wymaga odrobiny wysiłku. W tym artykule pokażemy Wam jak co trzeba zrobić, aby go znaleźć.
Opactwo benedyktynów w Tyńcu jest klasztorem żywym, otwartym dla pielgrzymówi turystów. Można tu zatrzymać się i zafundować sobie dni skupienia, można wizytę potraktować jako przeżycie kulinarne... Uwaga! Materiał został zamieszczony w naszym portalu już ponad rok temu. A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne! Tyniec, kiedyś podstołeczne miasteczko, dziś dzielnica Krakowa, mieści najstarszy istniejący klasztor w Polsce. Gospodarują w nim zakonnicy znani z benedyktyńskiej pracowitości. Sprowadził ich tu Kazimierz Odnowiciel w 1044 roku. Klasztor benedyktynów w Tyńcu położony jest malowniczo na białej wapiennej skale na brzegu Wisły. Widziane stąd klasztorne zabudowania z fragmentami sprzed prawie tysiąca lat, uzasadniają nazwę miejsca, która pochodzi od celtyckiego słowa „tyn” – mur, ogrodzenie. Najfajniej przypłynąć tu spod Wawelu stateczkiem, oglądając od strony wody zamek królewski, wieże kościołów norbertanek na Salwatorze i kamedułów na Bielanach oraz Kopiec Kościuszki. Kościół Piotra i Pawła Centralnym miejscem benektyńskiego zespołu jest piękny kościół św. Piotra i Pawła. Z zewnątrz surowy wewnątrz zachwyca bogactwem barokowego wystroju. Ołtarz główny wykonany jest z czarnego marmuru. W centrum obraz pokazujący patronów świątyni jak oddają cześć Trójcy Świętej. Niezwykłej urody jest czarno-złota ambona w kształcie łodzi przemierzającej wzburzone fale, pośród których dostrzeżemy ryby i dziwne stwory morskie. XVII-wieczne stalle zdobi cykl obrazów przedstawiający życie św. Benedykta. Z kościoła można przejść do wirydarza, czyli na klasztorny dziedziniec, otoczony krużgankami. Potem warto zwiedzić znajdujące się w podziemiach muzeum i zobaczyć w nim stare rękopisy, znaleziska archeologiczne i dawne przedmioty liturgiczne. A w Benedyktyńskim Centrum Kultury Chronić Dobro warto aktualną wystawę sztuki a może nawet posłuchać koncertu. Nie muzeum a miejsce żywe Opactwo benedyktynów w Tyńcu jest klasztorem żywym, otwartym zarówno dla pielgrzymów jak i turystów. Można tu zatrzymać się na jakiś czas i zafundować sobie dni skupienia medytując i uczestnicząc w codziennym życiu mnichów. A można wizytę potraktować jako przeżycie kulinarne. Tynieccy benedyktyni słyną bowiem ze swych wyrobów: pieczywa, ciastek, konfitur, soków, miodów, leczniczych mieszanek ziół, ale też własnego wyrobu wina i piwa. Zapasy warto zrobić w klasztornym sklepiku. Sprzedaje się w nim nie tylko wysokiej jakości produkty spożywcze, ale też kosmetyki: mydła, szampony, balsamy. O Zbyszku i Danuśce… Nie należy opuszczać Tyńca zanim się nie posmakuje benedyktyńskich ciastek, lodów i ziółek w kawiarni położonej na tarasie z pięknym widokiem na przełom Wisły zwany Bramą Tyniecką oraz stepowy rezerwat przyrody Skołczanka. Tu, poniżej klasztoru w dawnych czasach znajdowała się naturalna przeprawa przez rzekę, prowadziła tędy droga z południa do Krakowa. Tu, w należącej do opactwa gospodzie Pod Lutym Turem Zbyszko z Bogdańca poznał Danuśkę, córkę Juranda ze Spychowa. I tak zaczęła się akcja „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Warto wiedzieć * Tyniec leży w odległości około 12 km na południowy zachód od centrum Krakowa. Dojazd autobusami nr 112 lub 162. * Rejs statkiem do Tyńca trwa 3,5-5 godz. zależnie od przewoźnika. Statki pływają z przystani pod Wawelem. * Do Tyńca prowadzi też wspaniała trasa rowerowa biegnąca wzdłuż Wisły. * Możliwe jest zwiedzanie indywidualne lub z przewodnikiem o pełnych godzinach. W weekendy kościół otwarty dla indywidualnych turystów ale nie ma zwiedzania z przewodnikiem. Poczytaj więcej o okolicy:
Sklep Książki Zdrowie, rodzina, związki Rodzina, związki Dzikie stwory. Sztuka wychowywania chłopców (okładka miękka, Oferta : 25,56 zł Opis Opis Praktyczny poradnik pozwalający zrozumieć serce, umysł i zachowanie chłopca w wieku od 2 do 22 lat. Jak ukształtować dzikie serce Waszego syna? Jak wychować go, by wyrósł na silnego, dojrzałego emocjonalnie mężczyznę? Jak okiełznać Wasze "dzikie stwory", nie marnując przy tym potencjału, który niesie ze sobą ich "dzikość", żądza przygód i pasja? Na te i wiele innych pytań odpowiadają Stephen James i David Thomas, doświadczeni ojcowie i terapeuci. Opierając się na badaniach klinicznych i własnych doświadczeniach rodzicielskich pokazują, na czym polega specyfika chłopców pod względem fizycznym, psychicznym i duchowym. Oferują jednocześnie kompletny program radzenia sobie z problemami, jakie może ona stwarzać rodzicom, wychowawcom czy nauczycielom. Swoje wywody autorzy ilustrują dziesiątkami, często bardzo zabawnych, opowieści z życia własnego i rodzin, które zwróciły się do nich o pomoc. Ich książka daje świeże spojrzenie i podnosi na duchu tych, którzy czują się sfrustrowani zmaganiami z chłopięcą "dzikością". Podkreśla przy tym rolę zarówno ojca, jak i matki, wskazując odmienność zadań, jakie stawia przed nimi wychowanie opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Dzikie stwory. Sztuka wychowywania chłopców Autor: James Stephen , David Thomas Tłumaczenie: Stępkowska Edyta Wydawnictwo: Wydawnictwo eSPe Język wydania: polski Język oryginału: angielski Liczba stron: 376 Numer wydania: I Data premiery: 2012-09-13 Rok wydania: 2012 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 200 x 30 x 144 Indeks: 11351238 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik. James Stephen David Thomas Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane